Praca WA ma zarówno swoje uroki jak i wady. Urokiem tego zawodu z całą pewnością jest możliwość pracy zdalnej z praktycznie każdego zakątka świata, gdzie jest dostęp do sieci. Wadą to, że czasem również na urlopie trzeba trochę popracować. Czy wirtualna asystentka na wakacjach może odpocząć? :D Same zobaczcie!
Wprowadzenie: To, że na każdym zdjęciu przedstawiającym mojego laptopa podczas pracy zdalnej widnieje otwarta główna strona, na której teraz przebywasz, nie wynika z faktu, że w sumie to nie pracuję, a ciągle się opieprzam i nic innego nie robię tylko gapię się na swoje zdjęcie ;). Używam jej, by przysłonić wrażliwe dane swoich klientów. Dziękuję – można czytać dalej ;).
W tym roku ustalenia z klientami miałam takie, że z pilnymi zadaniami będą musieli sobie radzić sami, ale inne, bieżące zadania, bądź te cykliczne, będę realizowała z samego rana lub wieczorami. I właściwie się udało ;).
Z całego wyjazdu w sumie 2 popołudnia spędziłam przy laptopie, z racji brzydkiej pogody. I nie omieszkałam też nadgonić zadania czekając na… pranie :D.
Do Murzasichle (taka mniejsza miejscowość koło Zakopanego – tłumaczę, bo większość znajomych jak słyszała tę nazwę, to pytała, czy to w Polsce), dotarliśmy w zeszłym tygodniu.
Zakopane – rozkopane
Nie obyło się bez wyprawy do samego Zakopanego, a właściwie… Rozkopanego, bo tak obecnie wygląda ta turystyczna miejscowość. Sam dojazd samochodem z naszej noclegowni zajął nam ponad 40 minut. Ale chociaż widoki były zacne i towarzystwo sympatyczne ;).
Na miejscu ludzi pełno, ale co tam. Krupówki i targowisko? Zaliczone. Suveniry? Kupione. Góralskie jedzenie? Spróbowane. Deser (nieco mniej góralski)? Też!
Kolejny dzień. Wyprawa na Kasprowy Wierch. A tam…. Panna Młoda! Na poziomie 2000 m n.p.m.! W traperach! Myślałam, że postanowiła uciec sprzed ołtarza… ale za chwilę znalazł się i Pan Młody :D.
Zdjęcia zrobione, łezka się w oku kręci, że trzeba opuścić to miejsce. Będziemy tu wracać…
Jedziemy dalej. Kierunek – Czorsztyn.
W drodze – klient się odezwał, jednak jest zadanie “z tych pilnych”. Dobra. Zatrzymujemy się przy drodze, odpalam komputer.
Niecała godzina i zrobione. Ruszamy dalej.
Czorsztyn. Tu już tylko odpoczywamy, leżakujemy, jemy gofry, chodzimy na spacery. Tutaj trafiamy na miejsce, z którego widok zapiera dech w piersiach. Nasze miejsce. Chcemy tu wracać, chcemy tu spędzać wspólnie czas.
Chcemy tu kupić ziemię i postawić dom… To będzie nasze miejsce…
Więcej zdjęć znajdziecie na moim Instagramie.
W jak Wy spędziłyście w tym roku urlop?