Moim dzisiejszym gościem jest Magda Turoń, projektantka cyfrowego wsparcia biznesowego, która pomaga przedsiębiorczym kobietom, zwłaszcza mamom, rozwijać ich marki online. Tworzy strony na WordPressie, automatyzuje procesy, prowadzi kreatywne konsultacje i wspiera biznesy w uporządkowany i strategiczny sposób. Sama jest mamą trójki dzieci, więc doskonale rozumie wyzwania łączenia biznesu z życiem rodzinnym. Jako wirtualna asystentka działa od kilkunastu miesięcy i ma już pierwszych stałych klientów. Porozmawiamy sobie o pozyskiwaniu pierwszych zleceń i o tym, że nie jest to wcale takie trudne, jak się początkującym osobom wydaje. Trzeba tylko wiedzieć, jak robić to skutecznie.
Wolisz słuchać? Wskakuj na YouTube…
… lub odpal podcast
Ela: Cześć, Magda! Miło mi Cię powitać na moim kanale.
Magda: Cześć Ela, bardzo mi miło, że tutaj jestem.
Ela: Skąd pomysł na wirtualną asystę i co Cię zainspirowało do podjęcia się tego kierunku?
Magda: To w zasadzie jest trochę długa historia, ponieważ wiąże się także ze zmianami w moim życiu prywatnym. Udało mi się przeprowadzić z Krakowa na Mazury i tutaj raczej ciężko o pracę stacjonarną, więc musiałam wymyślić sposób na pracę zdalną, który pozwoli mi zarabiać i funkcjonować w nowym miejscu.
Dodatkowo pracowałam już wcześniej zdalnie w korporacji, ale niestety korporacja nie jest moim idealnym środowiskiem pracy. Brakowało tam elastyczności i przestrzeni na kreatywność. Czułam, że się tam marnuję, robiąc przez osiem godzin kopiuj-wklej. Chciałam znaleźć taką pracę, która będzie mi odpowiadać i jednocześnie będzie w pełni zdalna.
Zastanawiałam się długo, co to mogłoby być. Słyszałam o wirtualnej asyście już wcześniej, ale wydawało mi się, że to tylko organizowanie kalendarza albo praca w Excelu. Na początku byłam sceptyczna, bo Excel to zdecydowanie nie moja bajka – nie lubię tabelek i tego typu rzeczy. Ale kiedy dowiedziałam się, jakie zadania może wykonywać wirtualna asystentka, bardzo mi się to spodobało. Zaczęłam szukać informacji i postanowiłam, że nią zostanę.
Kiedy dowiedziałam się, jakie zadania może wykonywać wirtualna asystentka, bardzo mi się to spodobało. Zaczęłam szukać informacji i postanowiłam, że nią zostanę.
Ela: Tym bardziej, że wirtualna asysta to bardzo szeroki zakres działań. Nie są to jedynie podstawowe zadania asystenckie – dziewczyny się specjalizują w różnych obszarach i ten zakres jest naprawdę szeroki.
Magda: Tak, pod tą nazwą „wirtualna asysta” kryje się tak naprawdę kilka zawodów. Można działać w social mediach, można skupić się na kwestiach technicznych, tak jak ja. Można zajmować się sprawami księgowymi, jak ty. Albo całkowicie skupić się na administracji. Opcji jest bardzo dużo i myślę, że każda dziewczyna, która już coś w swoim życiu zawodowym robiła, może odnaleźć się w tym zawodzie.
Dla mnie taki zdalny tryb pracy jest wygodniejszy, bo pozwala mi łączyć życie prywatne z pracą. Mam trójkę dzieci, które wymagają uwagi i czasu, a dojazdy do pracy pochłaniają go bardzo dużo. W moim przypadku wygląda to tak: otwieram laptopa, pracuję, zamykam laptopa i już jestem w domu – już jestem mamą.
Ela: I to jest super, bo to bardzo duża oszczędność czasu. Powiedz mi w takim razie jak zaczynałaś, jak to wyglądało? Czy korzystałaś z jakiegoś kursu, mentoringu, czy uczyłaś się wszystkiego sama?
Magda: Na początku w ogóle zaczęłam czytać i interesować się, co mogę robić jako ja. Chcę tutaj trochę odczarować taki mit, że trzeba poszukiwać jednego wymarzonego zajęcia na całe życie. Wiele osób ma w głowie narrację, że albo masz swoją pasję i się w niej spełniasz, albo nie masz nic. Myślę, że jako pokolenie milenialsów byliśmy karmieni takim podejściem – trochę jak z księciem z bajki, tym jedynym, który gdzieś tam na nas czeka. Ale to wcale tak nie działa.
Ja podeszłam do tego bardziej pragmatycznie. Szukałam czegoś, co po pierwsze mogę wykonywać zdalnie, po drugie – co wykorzystuje moje umiejętności. A po trzecie – co jest po prostu opłacalne i pozwoli mi osiągnąć sensowne zarobki. Z połączenia tych wszystkich kryteriów powstała właśnie wirtualna asysta, która spełnia te wymagania.
Dodatkowo jest to zajęcie bardzo kreatywne, a jednocześnie codziennie inne. Można się nieustannie uczyć i rozwijać. Myślę, że to właśnie najbardziej satysfakcjonujący aspekt tej pracy – każdy dzień przynosi coś nowego. Kiedy kończę dzień i myślę sobie: „Rano jeszcze tego nie umiałam zrobić, a teraz już potrafię” i to jest super, bo to widać. Głównie zajmuję się tworzeniem stron internetowych, automatyzacjami i innymi technicznymi aspektami pracy online. Każda nowa funkcjonalność, której się nauczę, jest dla mnie super.
Szukałam czegoś, co po pierwsze mogę wykonywać zdalnie, po drugie – co wykorzystuje moje umiejętności. A po trzecie – co jest po prostu opłacalne i pozwoli mi osiągnąć sensowne zarobki. Z połączenia tych wszystkich kryteriów powstała właśnie wirtualna asysta, która spełnia te wymagania.
Ela: Pamiętam, że kiedy zaczynałam, ogromną niespodzianką było dla mnie to, jak wiele nowych rzeczy musiałam się nauczyć. W porównaniu do tego, co umiałam na etacie, przeskok był naprawdę ogromny – tyle nowych narzędzi, informacji i procesów. To było dla mnie totalne „wow”.
Magda: W korporacji na początku jest jakieś przeszkolenie, wdrożenie w proces i… koniec. Po kilku dniach nauki robisz w kółko to samo. Po kilku latach to już czysta automatyzacja, klikasz bez zastanowienia.
Ela: Było coś, co Cię szczególnie zaskoczyło na początku? Coś, co wydawało się zupełnie inne, niż sobie wyobrażałaś?
Magda: Myślę, że właśnie ten zakres – to, ile można robić i w ilu dziedzinach można się specjalizować – najbardziej mnie zaskoczył. Jest tak wiele różnych czynności, którymi może zajmować się wirtualna asystentka, i tak naprawdę wszystko zależy od osoby, która chce nią zostać.
Zaskoczyło mnie też bardzo pozytywnie to, że ta społeczność wirtualnych asystentek jest strasznie fajna. Dziewczyny w tej branży pomagają sobie nawzajem. Dzięki temu, że zostałam wirtualną asystentką, poznałam kilka świetnych osób, z którymi się wspieramy, lajkujemy swoje treści, polecamy się nawzajem. Jeśli któryś z moich klientów potrzebuje czegoś, czym się nie zajmuję, ale znam kogoś, kto to robi, chętnie go polecam.
Zaskoczyło mnie też bardzo pozytywnie to, że ta społeczność wirtualnych asystentek jest strasznie fajna.
Ela: W wielu branżach panuje duża konkurencja i niestety zdarza się, że ludzie podstawiają sobie nogi. W wirtualnej asyście jest inaczej – tu dominuje współpraca i wsparcie. Dziewczyny doradzają sobie nawzajem, dzielą się klientami. To duża różnica na przykład w porównaniu do księgowości, gdzie wszyscy robią to samo i rywalizują o klientów. W wirtualnej asyście każda ma swoją specjalizację, więc jeśli ktoś potrzebuje usług spoza mojego zakresu, mogę go przekierować do kogoś innego.
Magda: Nawet jeśli chodzi o brak czasu – jeśli nie mam już przestrzeni na nowego klienta, mogę polecić koleżankę, która nawet robi dokładnie to samo co ja, ale wiem, że jest konkretna i robi to dobrze To jest naprawdę super.
Ela: Ile czasu trwało od momentu jak zaczęłaś działać w branży, do pozyskania Twojego pierwszego klienta?
Magda: Jeśli chodzi o pozyskanie pierwszego klienta, to na początku w ogóle się na to nie nastawiałam. Chciałam najpierw stworzyć swoją stronę internetową, przetestować różne narzędzia i po prostu się nauczyć, jak wszystko działa. Sprawdzałam mnóstwo rzeczy na sobie i na swojej stronie.
Potem zaczęłam się rozglądać za jakimś mentoringiem dotyczącym mindsetu. Bo jest ogromna różnica między mindsetem etatowca, a osoby, która pracuje na własny rachunek. I dlatego skorzystałam z mentoringu, który bardzo mi się przydał. Poukładał mi wiele rzeczy w głowie i dał konkretne wskazówki. I dopiero kiedy zaczęłam szukać pierwszych zleceń, to takie zlecenie pojawiło się samo. Odezwała się do mnie bardzo fajna dziewczyna, która zajmuje się leczeniem płodności i hormonów u kobiet. Stworzyłyśmy razem newsletter, a potem zaczęłyśmy pracować nad jej kursem online. Do dziś ze sobą współpracujemy.
Ela: Jak w takim razie wyglądało pozyskanie kolejnych klientów? W jaki sposób ich szukałaś i co okazało się najbardziej skuteczne?
Magda: Większość moich klientów nie pochodzi z bezpośrednich aplikacji pod postami, gdzie ktoś szuka asystentki. Właściwie nigdy nie zdobyłam klienta w ten sposób. Większość przyszła z polecenia. Od czasu do czasu wrzucam posty na różne biznesowe grupy, zazwyczaj kobiece, dotyczące kobiecych biznesów. Piszę o tym, czym się zajmuję, w czym mogę pomóc, w jakich zadaniach mogę kogoś odciążyć. Zazwyczaj odzywają się dziewczyny, które tej pomocy potrzebują. Więc u mnie główne źródła klientów to polecenia i właśnie te posty. Wiem, że można też startować w takich mini-rekrutacjach, które odbywają się na grupach.
Od czasu do czasu wrzucam posty na różne biznesowe grupy, zazwyczaj kobiece, dotyczące kobiecych biznesów. Piszę o tym, czym się zajmuję, w czym mogę pomóc, w jakich zadaniach mogę kogoś odciążyć.
Ela: No właśnie nie takiej „mini”, bo konkurencja na Facebooku pod tymi ogłoszeniami jest ogromna.
Magda: Tak, pod postami często pojawia się kilkadziesiąt komentarzy i te stawki nie są zbyt satysfakcjonujące. Teraz jestem w trakcie organizacji takiego lokalnego networkingu. Myślę, że tam też będę mogła coś podziałać na swoim regionalnym poletku. Zobaczymy, mam nadzieję, że to też będzie fajna metoda pozyskiwania klientów. No i takie metody polecam, bo takie mi się sprawdziły.
Wiem, że jest kilka różnych metod i trzeba znaleźć swoją, działać w zgodzie ze sobą. Ja nie lubię biegać za kimś, dopraszać się. Wolę pokazać swoje umiejętności, żeby ktoś sam przyszedł do mnie. U mnie to działa bardzo dobrze, bo staram się być autentyczna. Ale ktoś może mieć inne podejście i to też jest okej.
Ela: Czyli najskuteczniejsze okazało się wrzucanie postów na grupy, ale niekoniecznie te związane stricte z wirtualną asystą. Lepiej sprawdzają się grupy biznesowe, głównie kobiece. Ty chyba najczęściej kierujesz swoją ofertę do kobiet?
Magda: Tak, najczęściej kieruję ją do kobiet, głównie do mam, ponieważ sama mam małe dzieci. Małe dzieci mają swoje humory. :) Jest to po prostu pewna specyfika pracy, kiedy ma się małe dzieci – nie da się mieć sztywnych godzin pracy. Czasem nawet nie da się w ogóle pojawić w pracy, bo dziecko jest chore, coś się dzieje, trzeba je odebrać z przedszkola, albo w ogóle do niego nie poszło.
Ja mam wszystkie dzieci w wieku przedszkolnym, a moja najmłodsza córka jeszcze w ogóle nigdzie nie chodzi. Więc pogodzenie tego wszystkiego to trochę akrobatyka. Ale to właśnie ta elastyczność jest w tej pracy super – mogę decydować, kiedy pracuję, ile pracuję. I to jest właśnie super.
Małe dzieci mają swoje humory. :) Jest to po prostu pewna specyfika pracy, kiedy ma się małe dzieci – nie da się mieć sztywnych godzin pracy.
Ela: Okej, wracając do klientów – jak to u Ciebie teraz wygląda? Masz pełny portfel? Są to klienci długoterminowi czy raczej jednorazowe zlecenia?
Magda: I to, i to. Mam kilku klientów długoterminowych, z którymi pracuję na stałe. Ale mam też klientów, którzy wracają co jakiś czas, kiedy czegoś potrzebują. Trochę mam inną specyfikę, bo tworzenie stron to nie jest coś, co robi się co miesiąc. Ale czasem trzeba coś poprawić, dodać newsletter, pojawia się nowy produkt cyfrowy – i wtedy klienci wracają. Teraz mam jeszcze jakieś półtorej do dwóch godzin wolnych dziennie, ale zbliża się lato, więc…
Ela: No tak, bo Ty masz jeszcze ogródek i wiem, że jesteś pasjonatką „działkowania”.
Magda: Tak! Ja jestem pełnoetatową wieśniarą, tu nie ma nawet dwóch zdań. Mamy kury, mamy pszczoły, robimy różne wiejskie rzeczy. Mamy dość sporą działkę na Mazurach i po prostu tutaj sobie urzędujemy.
Ela: To wracając do głównego tematu. Czy wybrałaś już sobie swoją specjalizację? Czy są jakieś zadania, które realizujesz najczęściej?
Magda: Można powiedzieć, że moją główną specjalizacją jest tworzenie stron na WordPressie, a także różne powiązane z tym funkcjonalności – kursy online, platformy kursowe, newslettery, automatyzacje. Teraz coraz bardziej interesuje mnie budowanie marki. Pomagam tworzyć ją od zera, w zależności od tego, co komu „w duszy gra”.
Bardzo lubię kreatywne zadania – projektowanie grafik, wymyślanie nowych rozwiązań, dostarczanie pomysłów. To jest coś, co daje mi dużą satysfakcję. Jednocześnie dobrze jest też mieć w portfolio bardziej powtarzalne zadania, jak ogarnianie social mediów, maili czy codzienne wsparcie organizacyjne.
Ela: Warto sobie też podzielić zadania – nie skupiać się tylko na tych kreatywnych, bo one wymagają dużego nakładu pomysłowości i inwencji twórczej. Dobrze mieć w harmonogramie także zadania, które można wykonywać bardziej mechanicznie, są powtarzalne. To pozwala utrzymać balans i nie przeciążać się mentalnie.
Magda: Tak, dokładnie. Bo żeby wymyślić coś naprawdę dobrego, musi być odpowiedni dzień. Nie da się tego robić non stop. Czasem pomysł przychodzi zupełnie niespodziewanie – na przykład kiedy kroję coś do obiadu i nagle: „Wow! Mam to!”. Albo pod prysznicem – to się chyba zdarza każdemu. Mózg cały czas przetwarza informacje w tle i w pewnym momencie gotowe rozwiązanie po prostu wyskakuje. Ale jak mówisz, nie można tego robić non stop, bo w końcu umysł się zmęczy i przestanie działać efektywnie.
Czasem pomysł przychodzi zupełnie niespodziewanie – na przykład kiedy kroję coś do obiadu i nagle: „Wow! Mam to!”
Ela: Jak z trudnymi klientami? Zdarzyło Ci się na takich trafić?
Magda: Myślę, że kluczowe jest wypracowanie asertywności. Trudny klient to przede wszystkim jego problem – ważne jest, jak my do tego podejdziemy i jak się z tym uporamy. Trzeba nauczyć się oddzielać własne emocje od tego, co klient nam przekazuje. Warto wypracować taki „parasol ochronny”, który pozwoli nam nie przejmować się tym, jeśli ktoś próbuje podkopywać naszą pracę lub wmawiać nam coś, co nie jest prawdą.
To wiąże się też z „syndromem oszusta”, który ma bardzo wiele kobiet – ja również miałam go na początku. Nie doceniamy swojej pracy, myślimy, że nasza stawka jest za wysoka, że ktoś inny zrobiłby to lepiej. Bardzo dużo kobiet tak myśli, zwłaszcza te, które już trochę popracowały i mają doświadczenie. Wydaje im się, że wciąż wiedzą za mało.
A prawda jest taka, że jeśli facet umie 30% jakiegoś zadania, to uważa, że jest w tym ekspertem. Natomiast kobieta, która potrafi 70%, nadal myśli: „Jeszcze za mało umiem…”. To coś, co trzeba sobie przepracować w głowie na samym początku.
Ela: Gdybyś mogła zacząć od nowa, co byś sobie powiedziała, tej osobie, która zaczyna?
Magda: Że to jest bardzo dobra droga. Że to jest coś, co daje satysfakcję, radość i naprawdę dobre zarobki. Jest takie powiedzenie: „Bój się i rób!”. To kiedyś usłyszałam i bardzo mi się spodobało. Strach przed nowym jest naturalny. Przed porzuceniem etatu, przed rozpoczęciem czegoś swojego. Na etacie masz ciepłą posadkę, pensję co miesiąc, niezależnie od sytuacji. A kiedy jesteś na swoim, musisz zadbać o wszystko sama – o klientów, o swoje wynagrodzenie, o ZUS. To nie jest proste, ale myślę, że dopingowałabym siebie w tej drodze i powiedziałabym sobie, że trochę żałuję, że nie zaczęłam wcześniej.
Ela: Czy coś zrobiłabyś inaczej?
Magda: Wydaje mi się, że nie. Moja droga była całkiem rozsądna – najpierw skupiłam się na nauce, na zmianie przekonań i na ułożeniu sobie wszystkiego w głowie.
Myślę, że bardziej skupiłabym się na budowaniu marki osobistej od samego początku. Na stworzeniu zachęcającego portfolio, do którego mogłabym odsyłać klientów. Wtedy unika się konkurowania o zlecenia, bo to klienci sami do nas przychodzą. Widzą nasze doświadczenie, mają dowody naszej pracy i już są przekonani, że to właśnie z nami chcą współpracować. To, moim zdaniem, najlepszy możliwy sposób na rozwój.
Ela: Czy gdybyś mogła coś podpowiedzieć początkującym osobom, to jakie dałabyś im wskazówki?
Magda: Na pewno to, żeby robiły to, co naprawdę chcą robić, i nie słuchały otoczenia. Często ludzie wokół nas nie są wspierający – rodzice, dziadkowie mogą być sceptyczni wobec pracy zdalnej i własnej działalności. Myślę, że nie warto się tym przejmować, tylko faktycznie iść za głosem serca. Ważne jest też budowanie sieci kontaktów, bo często pierwsze zlecenia przychodzą właśnie tą drogą. No i szukanie specjalizacji – to coś, co nas wyróżnia. Kiedy znajdziemy dziedzinę, która nas realnie cieszy, nauka staje się łatwiejsza, a my po prostu stajemy się w tym dobre. To chyba najlepsza możliwa droga.
Ważne jest też budowanie sieci kontaktów, bo często pierwsze zlecenia przychodzą właśnie tą drogą.
Ela: I nabieramy pewności siebie i co do tego, co robimy. I jesteśmy w stanie dzieki temu uzyskiwać też wyższe stawki.
Magda: Dokładnie.
Ela: Ostatnie pytanie. Czy gdybyś mogła nauczyć się w jeden dzień jakiejś umiejętności bez wysiłku, to co by to było?
Magda: Mówimy o wirtualnej asyście, czy ogólnie o wszystkim?
Ela: O wszystkim.
Magda: Ojej, to na pewno ceramika. Bardzo chciałabym nauczyć się robić ceramikę. Od dawna mnie to fascynuje, czytam o tym, oglądam filmy, inspiruje mnie ceramika z Bolesławca i inne kolorowe wzory. Bardzo chciałabym umieć tworzyć użytkową ceramikę.
Ela: Super! Dzięki wielkie za rozmowę, za wszystkie informacje i poświęcony czas. I myślę – do następnego razu.
Magda: Dzięki, super było porozmawiać! Do następnego!
Magda Turoń
Projektantka cyfrowego wsparcia biznesowego, która pomaga przedsiębiorczym kobietom, zwłaszcza mamom, rozwijać ich marki online. Tworzy strony na WordPressie, automatyzuje procesy, prowadzi kreatywne konsultacje i wspiera biznesy w uporządkowany i strategiczny sposób.
Sama jest mamą trójki dzieci, więc doskonale rozumie wyzwania łączenia biznesu z życiem rodzinnym.
—–
ZAPISZ SIĘ NA MASTEROWY NEWSLETTER
To jedyny taki newsletter w branży freelancerskiej!
Co środę otrzymasz ode mnie przydatne treści, w tym polecenia wartościowych artykułów, filmów na YouTube, podcastów, narzędzi do pracy zdalnej oraz pro-tipów przydatnych freelancerom.
Bądź też na bieżąco z tym, co dzieje się u Asystentki Level Master.